Historia z książki “Władca much” wydarzyła się naprawdę

Prawdziwa historia “Władcy much” –  sześciu chłopców zostało rozbitkami na 15 miesięcy w 1966.

Chyba wszyscy znamy lekturę tej książki, na jej podstawie powstały również dwa filmy fabularne. A jednak przestawiona tam historia nigdy nie miała miejsca. Angielski nauczyciel, William Golding, stworzył tę historię w 1951 roku – jego powieść sprzedała się w dziesiątkach milionów egzemplarzy, była tłumaczona na ponad 30 języków i okrzyknięta jedną z klasyków XX wieku. Z perspektywy czasu, tajemnica sukcesu książki jest jasna. Golding posiadał mistrzowską zdolność do przedstawiania najciemniejszych stron naszej cywilizacji. Okrucieństwa drugiej wojny światowej nadal były w pamięci wielu.  Ale niewiele osób wie, że autor książki był nieszczęśliwym człowiekiem: alkoholikiem, skłonnym do depresji; człowiekiem, który bił swoje dzieci. Historycy mediów uważają go nawet za nieświadomego twórcę jednego z najpopularniejszych dziś w telewizji gatunków rozrywki: survival reality show.

W 1965, sześciu chłopców wyruszyło z Tonga na wyprawę jednak wpadli w wielką burzę, ocaleli, ale trafili na bezludną wyspę. Sione, Stephen, Kolo, David, Luke i Mano przez 15 miesięcy żyli na skalistej wysepce na południe od Tonga, grupy wyspiarskiej na Oceanie Spokojnym. Najstarszy z nich miał 16 lat, najmłodszy 13. Na wyspie zawarli pakt, żeby się nigdy nie kłócić. Ich dni zaczynały się i kończyły pieśnią oraz modlitwą. Przetrwali początkowo na rybach, kokosach,  ptakach oraz jaja ptaków morskich. Później, kiedy dotarli na szczyt wyspy, znaleźli krater wulkaniczny, gdzie ludzie mieszkali sto lat wcześniej. Tam chłopcy odkryli dzikie taro, banany i kurczaki, które rozmnażały się przez 100 lat, odkąd ostatni mieszkańcy odeszli. Miejscowy lekarz wyraził później zdumienie ich umięśnioną sylwetką i doskonale wyleczoną nogą Stephena.  Ostatecznie chłopcy zostali uratowani przez australijskiego kapitana, 11 września 1966 roku.

Prawdziwa historia jest opowieścią o przyjaźni i lojalności; taką, która pokazuje, jak bardzo jesteśmy silniejsi, jeśli możemy się na sobie oprzeć.

Warto wspomnieć, że wyspa “Ata” była zamieszkana, aż do 1863 roku, kiedy statek z niewolnikami wywiózł wszystkich tubylców. Od tego czasu wyspa była bezludna i zapomniana.

Źródło: theguardian.com

 

Ofensywa Blog