Ostatnie dziecko lasu – recenzja książki

Zacznę nieco przekornie, to nie jest kolejna książka na jeden wieczór. Nie chodzi już nawet o ilość stron, bowiem owszem jest ich ponad 400, ale głównie dlatego, że wiele jej fragmentów zmusza do głębszej refleksji.

Krótki wstęp od wydawcy Mamania: “Na całym świecie (…) wzrasta liczba osób, których kontakt z naturą ograniczony jest do minimum.  Richard Louv (autor książki) pisze o tym, jak do tego doszło, dlaczego to tak istotne i co możemy z tym zrobić. Książka Ostatnie dziecko lasu została przetłumaczona na kilkanaście języków, wywołując liczne dyskusje wśród nauczycieli, lekarzy i rodziców na temat „zespołu deficytu natury” i przyszłości naszego społeczeństwa.

Książkę przeczytałem podczas podróży pociągiem, jest to chyba idealny czas – aby przestać biec i skupić się na rozmyślaniem, albo/oraz czytaniem. Z jednej strony czytałem o przyrodzie, a z drugiej strony mogłem ją podziwiać zza okna. Mijaliśmy bowiem nie tylko miasta, miasteczka, ale również łąki i lasy. Zagłębiając się w lekturze wiele razy miałem ochotę wysiąść i rozkoszować się przyrodą. Tak, bowiem ta książka jest nie tylko dla rodziców i ich dzieci, ale także dla osób, które pamiętają dzieciństwo na podwórku, bez komputerów i telefonów komórkowych. Co prawda ja się już załapałem na TV, VHS oraz pierwsze komputery, ale dużo częściej wolałem teren za oknem niż wnętrze czterech ścian.

W pełni zgadzam się z autorem, iż “dla dzieci przyroda ma wiele twarzy. I przeciwieństwie do TV przyroda nie zabiera nam czasu, ona go rozszerza. Przyroda pobudza kreatywność u dziecka, domagając się wizualizacji i wykorzystania wszystkich zmysłów“. Takich mądrych myśli w książce jest wiele, i to one powodują, że czyta się ją dobrze. Zdecydowanie tak, jest to książka dla rodziców i wychowawców, nie tylko tzw. Zielonych szkół.

Dla polskiego czytelnika pewnego rodzaju szokiem są informacje z USA i liczne ograniczenia, w wydawałoby się w tak wolnościowym kraju. Wszystko jednak rozbija się o pieniądze. Jednak nie jest to związane z brakiem środków na budowę czy utrzymanie zieleni czy miejsc do zabawy. Chodzi o tzw. strach przed procesami, jeśli ew. krzywda stanie się dziecku. Póki co w Polsce nie mamy takich obostrzeń i wysokich odszkodowań. Niestety współcześni rodzice mają tendencje do nadopiekuńczości i zamykania dzieci w domach lub wożąc je w aucie z dodatkowych zajęć A na zajęcia B. I gdzieś zapominając, że dzieci chcą mieć czas dla siebie, ale i także przyrody.  Przez to “zabijamy” w zarodku ich samodzielność i pewność siebie.

Czy polecam książkę, tak jak najbardziej. Składnia do zatrzymania się i przemyślenia co robisz źle. Zawiera przepis na zmianę spojrzenia na życie twoich dzieci. Zachęca do aktywnych wizyt w lesie itp. Pewnie dlatego poleciłem ją również w swojej książce “Bushcraft weekendowy” w rozdziale “Bushcraft z dziećmi”.

Zalety książki:

  • Kompleksowe podejście do tematu
  • Kilkadziesiąt prostych działań, które możesz podjąć, aby wprowadzić zmiany w swojej społeczności, szkole i rodzinie
  • Liczne tematy do dyskusji, które zainspirują do rozmów o znaczeniu przyrody w życiu
  • Bardzo estetyczna okładka
  • Rozsądna cena
  • Dobrze przetłumaczona

Wady:

  • Niektóre tematy wydają się być nieco “przegadane”, autor pewne rzeczy powtarza w zmienionej formie
  • Informacje z rozdziału dot. USA mogą być dla nas mało przydatne, ale na szczęście można je pominąć

 

Strona wydawnictwa: https://mamania.pl

Liczba stron: 432
Wydanie III, 2020

 

Ofensywa Blog